15.5.13

Marek Tomalik "Lady Australia"

Lady Australia nie jest zwykłą książką podróżniczą. Nie jest to opowieść o drodze, ale o... miłości. Tak, Marek Tomalik darzy Australię największym uczuciem - kontynent fascynuje go i przyciąga do siebie, jest jego miejscem na ziemi. Gdy inni zawracają, bo szkoda im auta na trudne do przebycia tereny, on korzysta z zaproszenia, podejmuje wyzwanie i kolejny raz przenika istotę Australii.

Książka przypomina fotokast - jest opowieścią wzbogaconą o obraz i dźwięk. Istnienie tekstu i obrazu jest uzasadnione, ale w jaki sposób do książki przemycono dźwięk? Tomalik utkał Lady Australię z kilku opowieści, z których każda ma niesamowicie brzmiący tytuł (obce słowa pochodzą z języków używanych przez przedstawicieli różnych grup etnicznych): Pana (Ziemia), Garrayura (Niebo), Jungku (Ogień/żar), Tjintirka (Konik polny), Punu (Zielone), Kwatye (Woda), Boondie (Skała), Altyerre (Dreamtime), Buya Nagi (Niech będzie światło). Wszystkie rozdziały zostały opatrzone świetnymi zdjęciami oraz sugestią dotyczącą muzyki, która powinna rozbrzmiewać podczas lektury. Ale niepowtarzalną atmosferę tworzy coś jeszcze, naszej podróży towarzyszą bowiem również legendy i... poezja Williama Blake'a oraz poetyckie wtręty autorstwa Tomalika. To j e s t miłość, skoro podróżnik w tak wyrafinowany sposób mówi o swojej lady. On ją ubóstwia i chłonie wszystkimi zmysłami, po powrocie do domu czuje jej zapach na swojej koszuli i słyszy ją w śpiewie ptaków nagranych na kasecie! Mimo iż moje miejsce na ziemi leży na innej półkuli, dałam się ponieść tej pieśni uwielbienia i napawałam się Australią.

Jak wspomniałam na wstępie, nie jest to typowa książka podróżnicza, ale nie jest to zarzut. Lady Australia zdecydowanie wyróżnia się na tle innych książek - Tomalik tchnął w jej karty ducha Australii. Jedyne co mi przeszkadzało podczas lektury to format książki, gdyż wolę lektury mniejsze, poręczniejsze, które mogę spakować do torebki i wygodnie czytać w autobusie. Nie przypadł mi do gustu również fragment z dziennikiem podróży, "standardowy" tekst był przyjemniejszy w odbiorze i bardziej poetycki. Na szczęście zapisków było bardzo niewiele.

Książka była dla mnie ogromnym zaskoczeniem. Nie spodziewałam się, że Lady Australia tak mnie zafascynuje!

Bezdroża 2013

Czytaj więcej →

4.5.13

Wojciech Górecki "Abchazja"

Abchazja jest trzecią i zarazem ostatnią częścią tryptyku kaukaskiego, ja jednak od tej książki rozpoczęłam jego poznawanie, i jak się okazało słusznie. Abchazja według Wojciecha Góreckiego jest bowiem miniaturą Kaukazu, dziurką od klucza, przez którą można oglądać cały region*. Ten szczególny obszar położony jest między Kaukazem Północnym a Południowym, przez co kraina stała się tyglem etnicznym i kulturowym. Niestety, fakt ten nie jest wyznacznikiem siły i stabilności kraju, gdyż wszystkie wieloetniczne krajobrazy są kruche. Każde silniejsze tąpnięcie może je zniszczyć, wywołując krwawe niepokoje(...) Taki los spotkał Abchazję**.

Abchazja jest parapaństwem. Ma swoje granice, prezydenta, a nawet własne znaczki pocztowe, a jednak posiada status państwa nieuznawanego. Jej niepodległość akceptuje tylko kilka państw, w tym Rosja, pod której wpływami Abchazja pozostaje. Dwudziestoletni okres trudnych dla tego kraju wydarzeń jest tematem reportażu Wojciecha Góreckiego. Autor jest świadkiem dojrzewania abchaskiej państwowości i jej upadku. Historia i polityka ciasno splatają się z losami obywateli Abchazji, determinując ich życie. A to jest ciężkie, nie tylko ze względu na nieokreślony status ich ojczyzny i fałszowaną historię (według Gruzinów Abchazowie są albo potomkami gruzińskich plemion, albo przybyszami nie wiadomo skąd), ale także na biedę. W 1993 roku ta była tak głęboka, że miesięczna pensja pozwalała na zakup... niecałych 28 bochenków chleba!

Reportaż ma formę klamry - rozpoczyna się i kończy w miejscu zakwaterowania. Obskurne sanatorium Czernomoriec zostało zestawione z komfortowym hotelem Marriott, który w tej konkurencji wcale nie wygrywa. Gdy przed hotelem Góreckiego zaczepia kilkunastoletni chłopiec sprzedający swoje obrazki, reporter przyłapuje się na tym, że w tamtej chwili nie interesowało go życie młodego sprzedawcy. Po pewnym czasie stwierdza: Nie można bezkarnie mieszać dwóch ról, dwóch różnych porządków. Być światowcem i obieżyświatem. Nie da się mieszkać w Marriotcie i pozostać reporterem***.

Trudno pisać o Kaukazie, gdyż jego dzieje są skomplikowane. Wojciechowi Góreckiemu udało się jednak przybliżyć temat trudnej (para)państwowości Abchazji. Jak przeczytałam na okładce książki, Abchazja jest najbardziej osobistą z wszystkich trzech części tryptyku kaukaskiego - ponieważ nie poznałam poprzednich, nie jestem w stanie potwierdzić czy obalić tej tezy. Co daje się wyczuć to fascynacja Kaukazem i miłość do Wschodu, plastycznego i nieodgadnionego. Dla Góreckiego największym przeżyciem jest początek podróży, najważniejsza jest ta chwila, gdy wsiada do pociągu i daje się ponieść Wschodowi. Dla mnie natomiast niekwestionowaną przyjemnością będzie sięgnięcie po Planetę Kaukaz i Toast dla przodków, pominięte części tryptyku.

Czarne 2013

**Wojciech Górecki, Abchazja, Czarne, Wołowiec 2013, s. 8.
***Tamże, s. 172.

Czytaj więcej →